Historie innych kobiet

Historie innych kobiet

Depresja — Historie kobiet (2)

Kiedy test ciążowy wykaże pozytywny wynik, dla niektórych kobiet może to oznaczać radość i podekscytowanie, ale dla innych problem. Czasami, okoliczności niechcianej ciąży mogą przytłoczyć. Być może stoisz w obliczu podobnej sytuacji, zastanawiając się co dalej.  Takie dylematy przeżywa wiele kobiet


Poniżej znajdują się historie być może podobne do Twojej. Ktoś wcześniej doświadczał już zbliżonych emocji do Twoich, przeżywał analogiczne sytuacje, a mimo wszystko znalazł światełko w tunelu. To kobiety takie jak Ty. Niech te historie będą dla Ciebie dowodem, że po burzy zawsze wychodzi słońce. Czasami tylko potrzeba na to więcej czasu.

Asymetria uczuć, zdarzeń, marzeń…

płaczące niemowle

3 lata wstecz
Eliza, 38 lat, wysoka, atrakcyjna szatynka. Praca na etat plus prowadzenie własnej działalności.

Indywidualistka, nie przejmująca się konwenansami. Związki tak, lecz niesformalizowane.

Splot różnych wydarzeń powoduje, że Eliza wiąże swoje życie z dawnym przyjacielem. Wszystko układa się ok.

Pomysł – budowa domu. Świetnie. Koordynacja i projekt całej przestrzeni robi ona. Swobodnie odnajduje się w takiej roli.

Po dwóch latach od ślubu Eliza zachodzi w ciążę, którą traci. Rok później przypadkiem okazuje się, że ponownie jest w ciąży. Lawina uczuć. Z jednej strony niesamowita radość, a z drugiej paniczny strach przed kolejnym poronieniem.

Ambiwalentne odczucia czy dziecko będzie zdrowe, biorąc pod uwagę wiek matki etc. Wszystko jednak przebiega prawidłowo, a cała masa badań, w tym genetycznych potwierdza, że jest bardzo dobrze.

W końcu nadchodzi ten dzień. Cesarka przebiega bez problemu i na świat przychodzi Daniel.

Z jednej strony bezgraniczne szczęście, a z drugiej niezrozumienie swoich emocji. Do tego presja otoczenia „jesteś matką, masz instynkt, matki to przecież czują, wiedzą itd.”

A JA – czyli ELIZA nie czuję żadnego instynktu, nie posiadam cudownej mocy radzenia sobie z tą małą kruszyną bezproblemowo. Brak pokarmu, brak snu to tylko wstęp. Dziecko wciąż wymaga uwagi, a ja nie zawsze potrafię odczytać czego potrzebuje w danej chwili. Mit różowego, pachnącego uśmiechniętego bobasa niczym z reklamy legł w gruzach. A zamiast tego były nieuzasadnione histerie Daniela i płacze po nocach z powodu kolek. Człowiek robił wszystko, żeby tylko mu ulżyć. Przy czym nie zawsze potrafiłam mu pomóc. Pojawiła się bezradność i pytania czy jestem dość dobrą matką. Od męża słyszałam, że teściowa miała kilkoro dzieci, a ja księżniczka z jednym mam problem. Frustrująco działa również fakt, jak zmieniło się moje ciało po ciąży. Jest cholernie daleko od ok. Nie postrzegam się jako atrakcyjna dla kogokolwiek, włącznie z sobą samą. Finał...czuję się kompletnie samotna i bezradna. Zmęczona i zirytowana. Dodatkowo boję się, że zrobię coś źle, będę za mało uważna jeśli chodzi o mojego syna, za mało ostrożna. Lęki nasilają się wręcz do jakiegoś absurdu. Wielokrotnie potrafię sprawdzać czy nie za blisko odruchowo siadłam, czy właściwie podtrzymałam główkę itd. Analizuję i zadręczam się czy maluchowi przez moje permanentne zmęczenie i nieuwagę nic niechcący nie zrobiłam.
Jeszcze wtedy nie wiem, że to pierwsze symptomy depresyjno-nerwicowe. Z miesiąca na miesiąc mój stan pogarsza się, a najbliższe otoczenie kompletnie tego nie rozumie. Jestem odbierana jako przewrażliwiona histeryczka wymyślająca bzdury. Z pewnej siebie kobiety zmieniam się w osobę kompletnie nie wierzącą w siebie, wycofaną. Przez pryzmat wyimaginowanych niepowodzeń w związku z dzieckiem, kompletnie tracę poczucie własnej wartości.

Nie pomaga w tym wszystkim brak wsparcia ze strony męża. Ciągłe strofowanie, ocenianie, sugerowanie że jestem złą matką. Boli mnie, że mój partner życiowy traktuje mnie wyłącznie w kategoriach „matki”. Zupełnie jakbym przestała istnieć jako kobieta. Jakbym nie miała prawa pomyśleć o zrobieniu czegoś wyłącznie dla siebie. Czuję się winna, zmęczona i ogarnia mnie inercja... mam dosyć. Moim marzeniem jest uciec od tego wszystkiego jak najdalej. Efektem są myśli samobójcze.

Chcąc nie chcąc decyduję się na pomoc specjalisty. Terapia psychologiczna pomaga, jednak bez leków nie daje w pełni zadowalających rezultatów, więc pozostają pigułki. Uciekałam od tego jak mogłam. Nigdy nie chciałam być matką na psychotropach. „Szurniętą”. Według funkcjonujących stereotypów zażywająca psychotropy, czyli wariatka.

Z perspektywy roku, odkąd podjęłam leczenie farmakologiczne, uważam, że w moim przypadku była to najlepsza i słuszna decyzja. Biorąc pod uwagę, że nie byłam sobie w stanie poradzić bez specjalistycznej pomocy. Stanów lękowych praktycznie pozbyłam się, powoli wraca „dawna Elizka”.

Wiem, że mam cudowne dziecko. Może nie jestem matką idealną, niczym z poradników. Ale staram się z całego serca i widzę jak mój maluch jest szczęśliwy. Są oczywiście niejednokrotnie chwile, że wkurza mnie swoim zachowaniem jak to dziecko czasem, ale nie wyobrażam sobie życia bez mojego małego szkraba.
A ja sama…? Zaczęłam częściej się uśmiechać, doceniać życie. Na nowo mieć marzenia i cele. Moje relacje z mężem również poprawiły się...mimo że mieliśmy wiele trudnych rozmów. Oboje staraliśmy się zrozumieć siebie i swoje reakcje. Niejako uczymy się siebie od nowa.

Bycie matką nie definiuje mnie wyłącznie jako człowieka/kobiety. Nie oznacza też bezwarunkowej rezygnacji z siebie samej. Grunt to złapać balans. Mam nadzieję, że częściowo mi się to udało. Zaakceptowałam siebie, nową sytuacje i oswoiłam „swoje demony”.

Daniel ma 2 lata i 2 miesiące. Jest pogodnym i rezolutnym małym brzdącem. Co prawda rozpieściłam cholernie łobuziaka, ale kocham go nad życie.
Ps. właśnie słyszę z pokoju obok: „Mamusiu tylko proszę, przyjdź zaraz, obiecałaś. Zobacz, jestem akrobata”.

Eliza, mama 2-letniego Daniela

Zmagania z depresją po urodzeniu wcześniaka

matka chorująca na depresje poporodową

Pojawienie się naszego synka było dla mnie najtrudniejszym doświadczeniem, z jakim przyszło mi się mierzyć w dotychczasowym życiu. Pobyt w szpitalu, nagłe zniknięcie ciążowego brzucha i brak dziecka u boku po opuszczenia szpitala, spowodowały początki depresji (Jaś urodził się w 30 tygodniu ciąży i jako wcześniak był hospitalizowany w OITN). Stan w jakim się znalazłam to głębokie poczucie straty, beznadziei oraz ogromnego strachu o życie mojego dziecka. Bardzo trudnym zadaniem było wówczas mierzenie się z codziennością, rutyną; wszystko kręciło się wokół informacji o stanie zdrowia dziecka. Dziecka, którego nie można było przytulić, wziąć na ręce, które było kimś najważniejszym na świecie, a jednocześnie kimś tak bardzo obcym.


Uczucia, które mi wówczas towarzyszyły dalekie były od euforii po urodzeniu dziecka. Poczucie winy oraz niesprawiedliwości, ciągłe napięcie, poczucie, że więcej się nie udźwignie. To wszystko skutkowało litrami wylanych łez, ucięciem kontaktu z rodziną, przyjaciółmi.


Po paru miesiącach, kiedy z moim synkiem było już stabilnie, kiedy był zdrowy, a ja mogłam cieszyć się „normalnym” macierzyństwem, wracały do mnie „demony”. Coś co przeszkadzało mi być mamą, przytłaczało, kreowało wyłącznie czarne scenariusze i dawało poczucie, że nie dam rady. Czułam okropne przygnębienie, a wszystkie problemy wydawały się dużo trudniejsze do rozwiązania. Żyłam w ciągłej obawie o to co się wydarzy, a lista zmartwień wydawała się nie mieć końca. Towarzyszyła mi niepewność we wszystkim co robię. Powracające jak bumerang poczucie winy za to, że mój synek był w takim stanie, powodowały że byłam jak robot. Bycie mamą ograniczało się do wykonywania zaprogramowanych czynności pielęgnacyjnych. Czułam się bardzo samotna, mimo że nie byłam sama i mogłam liczyć na ogromne wsparcie najbliższych. W pewnym momencie poczułam, że nie dam rady. Na szczęście udało mi się w porę znaleźć pomóc.


Dzisiaj, wydarzenia z tamtego czasu i emocje jakie mi wtedy towarzyszyły są już tylko mglistym wspomnieniem.

Mama Jasia

Traumatyczny poród i początki macierzyństwa

Cesarskie cięcie

Kuba urodził się poprzez cesarskie cięcie pod koniec 35 tygodnia ciąży. Powodem był nieprawidłowy zapis KTG. Nigdy nie zapomnę słów lekarza, który powiedział, że nie będzie mógł spać spokojnie, jeśli nie wykona cięcia tego dnia. Nigdy też nie zapomnę uczucia wyciągania synka z mojego brzucha. Nie taki był plan. Nawet przez chwilę nie przeszło mi przez myśl, że nie urodzę naturalnie, nie mówiąc o tym, że w dodatku przed czasem. Nie brałam takiej opcji pod uwagę i nie byłam na nią w żaden sposób przygotowana. Pamiętam, że na początku lekarze dali Kubie szansę i trafił ze mną na oddział noworodków.


Pamiętam również, że Pani obok trzymała w rękach swojego synka, który urodził się tuż przed moim. Kuby nie było. Dopiero po kilku godzinach przyszła Pani Doktor, która dała mi Kubę chwilę potrzymać, dosłownie 2 minuty i zaraz potem zabrali go na OIOM, aby wspomóc w oddychaniu, z którym jednak nie do końca sobie radził. Następnie ja zostałam przeniesiona do mam, których dzieci również były na OIOM-ie, w ramach wsparcia. 


Pamiętam, że nie mogłam się ruszyć, nie wiedziałam co się ze mną dzieje, gdzie jest moje dziecko i gdzie sama jestem. Całe życie byłam aktywna fizycznie, a tu nagle brak kontroli nad własnym ciałem. Nie mogłam ruszyć nogami, przekręcić się z boku na bok, o wstaniu nie było mowy. Pamiętam, że telefon leżał na szafce obok i nie mogłam po niego sięgnąć, a chciałam dać znać mężowi, że jestem w innej sali. Nie mogłam złapać oddechu. Jestem przekonana, że miałam wówczas atak paniki, było mi duszno...


Pamiętam też ciągłą presję ze strony położnych, żeby odciągać mleko dla synka co trzy godziny, przez całą dobę. Co trzy godziny, przez całą dobę ogromne poczucie winy, bo nic nie leci… Dwie kropelki i koniec. Nie dość, że nie donosiłam syna do końca, to jeszcze nie mogłam go nakarmić. Zawiodłam. Synek był karmiony wyłącznie mlekiem modyfikowanym od drugiego miesiąca  życia.

Kuba ma już rok, wszystko z nim dobrze.Nigdy nie zapomnę tego, co czułam i co przeżyłam. Mam tylko nadzieję, że kiedyś przestanę reagować na to tak emocjonalnie, płaczem.

Mama Kuby

Walka z emocjami: nieplanowana ciąża, niechciane macierzyństwo i trudne drogi przetrwania

Zmęczona mama

„Patrzysz na bobaska i czujesz, jak wypełnia Cię po czubek głowy smutek i lęk. Wlewa się w Ciebie tak intensywnie, że łzy same napływają do oczu. Nie wiesz, czy się nim dobrze zajmujesz. Bo niby skąd? Płacze. Dlaczego on, do diabła, płacze? Ojciec dziecka jeszcze się nie ocknął z poporodowego szoku, bo nie dostrzega żadnych zmian w Waszym życiu. Wolałabyś zostać sama. Ale jak sama? No jak? Przecież czujesz się w tym wszystkim potwornie samotna i wcale Ci to nie odpowiada. Irytacja. Złość. Jak to, co robiłam cały dzień? Gówno robiłam! Leżałam cycami do góry i pachniałam! Przytłaczające. Jakbyś miała dolce na koncie już dawno byłabyś w Meksyku. Tfu.


Nie myśl tak nawet. Zła matka, zła. Bezużyteczna. Chata przypomina pobojowisko. Wszystko Twoja wina. Nie ogarniasz. Jak to możliwe, że inne kobiety ogarniają? Zmęczona jesteś? Wielka mi rzecz, to się wyśpij! Dziecko przecież śpi, to dlaczego Ty nie śpisz? Padasz na pysk, wszystko wypada Ci z rąk, podpalasz niechcący kuchnię. Zapominasz pin do karty. I tak Ci nie jest potrzebny – przez najbliższe pół roku nie wyjdziesz z domu. Koniec życia. Jesteś głodna. Co byś zjadła? Nie wiesz. Nie umiesz podjąć nawet tak prostej decyzji. Na szczęście nie musisz się zastanawiać w co się ubrać – dresy masz dwa, zazwyczaj jeden leży w praniu. I to wszechogarniające poczucie winy i bezsilności.


Dlaczego ja Cię sprowadziłam na ten straszny świat, bobasku?”

Kolekcjonerka Mil – fragment za zgodą autorki.

Podsumowanie

Czytając te historie, łatwo jest dostrzec, jak różnorodne i złożone mogą być doświadczenia związane z macierzyństwem. Te opowieści pokazują prawdziwe oblicze bycia matką — nie zawsze jest to bajkowy obrazek z filmów czy książek. Mimo wyzwań, które na nich ciążą, te matki wykazały się niewiarygodną siłą i odwagą. Każda z nich, w swoim czasie, doszła do miejsca, w którym mogła doświadczyć radości i spełnienia z bycia matką. Ich historie są inspiracją dla nas wszystkich, przypominając, że niezależnie od okoliczności, miłość matki jest niezłomna i bezwarunkowa.

Przydatne linki

Skip to content