Ekspert w obszarze Treningu Umiejętności Społecznych oraz Treningu Zastępowania Agresji. W pracy terapeutycznej wykorzystuje głównie nurt psychologii poznawczo- behawioralnej.Mgr Agnieszka Gruszecka
Psycholog, terapeuta.
Ogromną uważność zwraca na kontakt terapeutyczny z klientem jako szczególny rodzaj relacji, w którym zapewnia poczucie bezpieczeństwa, intymność, dogłębne zrozumienie problemu oraz zaangażowanie w procesie radzenia sobie z trudnościami.
Twierdzi, że „W życiu każdego człowieka pojawia się taki moment, w którym wszystkie drzwi wydają się być pozamykane. Pomoc terapeuty to pokazanie gdzie leży klucz, dzięki któremu można te drzwi otworzyć, by odnaleźć siebie. Do pacjenta należy, by po ten klucz sięgnąć”.
Brak instynktu macierzyńskiego vs. oczekiwania społeczne
W naszej kulturze macierzyństwo wciąż traktowane jest jako oczywisty etap w życiu kobiety, do którego jest ona przygotowana zarówno fizjologicznie jak i emocjonalnie. Niektóre kobiety rzeczywiście czują w sobie to wewnętrzne powołanie już od początku ciąży, a opieka nad noworodkiem przychodzi im stosunkowo łatwo.
Z drugiej strony kobiety, które planują zajście w ciążę lub są już w ciąży, a mają pewne obawy, czy będą w stanie kochać dziecko miłością bezwarunkową i odpowiednio się nim zająć, nieustannie słyszą opowieści o instynkcie macierzyńskim, którego pojawienie się musi prędzej czy później nastąpić. Słyszą wtedy słynne frazy typu „urodzisz, to pokochasz”, „jak dziecko płacze, to będziesz wiedziała, co robić”.
Jednak zwykle, zamiast przynieść uspokojenie, komunikaty takie jeszcze bardziej potęgują lęk, ponieważ potwierdzają założenie, że kobieta „po prostu wie”, ma wrodzoną intuicję, dzięki której od razu staje się dobrą matką. A co w sytuacji, gdy ten słynny instynkt się nie pojawia, gdy nie ma poczucia bezpieczeństwa, a płacz noworodka wzbudza tylko frustrację i bezradność?
Czasem słyszę od matek w drugiej, trzeciej dobie połogu słowa: „nie wiem, o co chodzi, ale ja nie czuję takiej radości, uniesienia (co jest identyfikowane z miłością) do dziecka, patrzę na to dziecko i nic, czy coś ze mną nie tak?” Taka myśl budzi lęk „czy jestem dobrą matką?”, a zaraz za tym poczucie gorszości, winy i wstydu. Tego rodzaju wątpliwości rodzą się pod wpływem stereotypu matki przeżywającej instynktownie wzniosłą miłość do dziecka.
Historyczne poglądy na macierzyństwo
Niepodważalny prymat macierzyństwa jako podstawowej, a zarazem kluczowej dyspozycji i powinności kobiety szczególnie mocno był podkreślany już w epoce wiktoriańskiej.
Specyfikę tego okresu niezwykle trafnie oddaje fragment wypowiedzi I. Hackera z 1869 r., na który powołuje się A. Gromkowska-Melosik w książce zatytułowanej Edukacja i (nie)równość społeczna kobiet. Studium dynamiki dostępu:
„Kobieta została stworzona do roli żony i matki; to jest jej przeznaczeniem. Odwołują się do tego wszystkie jej instynkty, jest to bowiem cel dany przez naturę. (…) Jest zrodzona po to, aby być królową swojego ogniska domowego i sprawić, aby jej dom był pogodny, jasny i szczęśliwy”.
Naukowa koncepcja instynktu macierzyńskiego
Jednak istnienie instynktu macierzyńskiego jest kwestią wielu sporów w świecie nauki. Jedni uważają go za biologicznie uwarunkowany mechanizm, inni za kulturowy konstrukt będący efektem socjalizacji do żeńskiej roli płciowej i jej norm kulturowych. Samo pojęcie instynktu definiowane jest jako:
„wrodzona zdolność żywych organizmów do złożonych, celowych działań, swoistych dla danego gatunku i ważnych dla przetrwania”.
Już samo rozumienie instynktu macierzyńskiego może się różnić – dla jednych jest to silna potrzeba posiadania dziecka wyrażana przez zachwyt nad każdym niemowlakiem i dziecięcymi ubrankami, dla innych umiejętność opieki nad dzieckiem i rozumienia jego potrzeb. W perspektywie biologiczno-ewolucyjnej może on oznaczać umiejętność opieki nad licznym potomstwem, zapewniania im odpowiedniej ilości pożywienia, jednak ma też mniej przyjazną stronę, widoczną głównie wśród zwierząt – jest to zdolność do oceny, które młode mają największą szansę na przeżycie, a które – w przypadku niewystarczającej ilości pożywienia – skazane są na odrzucenie.
Z biologicznego punktu widzenia mechanizm stojący za instynktem macierzyńskim sprowadza się głównie do wyrzutu oksytocyny, znanej jako hormon przywiązania. Hormon ten ma szczególne znaczenie w ciąży, ponieważ jego działanie powoduje skurcze mięśni macicy, co wywołuje akcję porodową, a po porodzie – obkurczanie macicy. Jest też wydzielany na skutek drażnienia brodawek sutkowych, ułatwia wtedy laktację. Wobec tego można dojść do wniosku, że kobiety mają więcej fizjologicznych uwarunkowań do wydzielania oksytocyny, co może powodować większe niż ze strony mężczyzny przywiązanie do dziecka.
Czy to oznacza, że ojcowie nie posiadają instynktu, a więc opiekę nad noworodkiem powinni w całości pozostawić matce?
Wręcz przeciwnie. Jak wskazują badania, zaangażowana opieka rodzicielska może wyzwalać hormony rodzicielstwa nawet bez ciąży i porodu, co widać na przykład wśród u ojców sprawujących opiekę nad dzieckiem lub rodziców adopcyjnych. Co więcej, w pierwszych miesiącach życia poziom oksytocyny u ojców sprawujących czynną opiekę nie różni się od poziomu u matek i jest związany z czynnościami specyficznymi dla rodziców: czułym dotykiem, wokalizacją i spojrzeniem u matek oraz wysokim pobudzeniem i kontaktem stymulującym u ojców (Feldman, Bakermans-Kranenburg, Current Opinion in Psychology 2017, 15:13–18).
Warto zwrócić uwagę, na różnice w rodzaju kontaktu odpowiedzialnego za poziom oksytocyny – u ojców jest to kontakt stymulujący, a więc np. uczenie nowych umiejętności poprzez zabawę i stawianie wyzwań dostosowanych do umiejętności. Jak widać bliski kontakt z maluchem, jest kluczowy dla pobudzenia zachowań opiekuńczych, zarówno u matek jak i ojców.
Jaka jest prawda o instynkcie macierzyńskim
Niezależnie od tego czy instynkt opiekuńczy traktujemy jako rzeczywiste biologiczne zjawisko, czy konstrukt społeczny, nie jest on zarezerwowany tylko dla matek. Ojcowie mają możliwość nabyć takie same zdolności opiekuńcze, a jedynym warunkiem jest ich aktywne uczestnictwo w opiece nad dzieckiem.
Co więcej, często przeceniamy rolę tego mitycznego wrodzonego instynktu, wywierając na kobietach presję i nierealistyczne oczekiwania wobec ich realizacji roli matki, zapominając, że jest to rola, której trzeba się nauczyć. Warto przyjąć, że jest on kwestią osobistą, a jego pojawienie się (lub nie) nie determinuje tego czy kobieta będzie dobrą matką.
Tak samo kwestią osobistą jest generalnie chęć posiadani dzieci, a przyjmowanie stanowiska jakoby było to instynktowne pragnienie każdej kobiety, bywa bardzo krzywdzące. Przede wszystkim każda osoba jest indywidualną jednostką, która nie musi podporządkowywać się narzuconym powinnościom, i która może przeżywać daną sytuację we własny, specyficzny dla siebie sposób, nie porównując go do doświadczeń innych.
Co więc w sytuacji, gdy mimo spełnienia tych warunków nie pojawia się słynna matczyna intuicja? Należy pamiętać, że różne czynniki mogą zaburzać opisaną wyżej hormonalną reakcję, w tym np. depresja poporodowa. Jednak co ważniejsze, hormony to nie wszystko i niezależnie od reakcji hormonalnej czy obecności pewnej intuicji, pojawienie się dziecka to zawsze wielka zmiana życiowa, która potrafi wywrócić świat do góry nogami i która wymaga nauki nowych umiejętności.
To zupełnie normalne, że na początku dominować może uczucie niekompetencji, zagubienia i bezradności. Umiejętności opieki nad dzieckiem nie da się nabyć w inny sposób niż właśnie poprzez sprawowanie tej opieki oraz uczenie się siebie i dziecka we wzajemnej relacji, czasem nawet popełniając błędy i żaden instynkt nie sprawi, że nie będziemy ich popełniać.
Podsumowanie: jak można rozbudzić instynkt macierzyński?
Interesującym podsumowaniem będzie wypowiedź Joanny Woźniczko-Czeczott (dziennikarki), prowadzącej blog o macierzyństwie, a także autorki książki Macierzyństwo non-fiction. Relacja z przewrotu domowego, która ujmuje instynkt macierzyński następująco:
„Wydaje mi się, że wielka mnogość Metod i Szkół, a także zaciekłość, z jaką na forach i publikacjach wyznawcy jednych polemizują, a wręcz walczą z wyznawcami drugich, obnaża bolesną słabość jednego z głównych mitów. (…) Mitu instynktu macierzyńskiego. Utarło się, że zapewnia on know-how w zakresie macierzyństwa. Otóż mi nie zapewnił. (…) Nie dam sobie wmówić, że po urodzeniu dziecka trudną, żmudną, pełną stresu i bolesną naukę obsługi noworodka może zastąpić coś, o czym mówi się „że to się ma”. (…) To trochę jak z prowadzeniem samochodu. Doświadczony kierowca czynność tę w dużej mierze wykonuje instynktownie, to pewne. Jednak nikt nie neguje, że trzeba się tego po prostu nauczyć. Spędzić wiele godzin na kursie i odbyć kilkadziesiąt jazd próbnych (…). A dziecko to maszyna dużo bardziej skomplikowana niż samochód. I nie chce mi się wierzyć, że naukę jego obsługi może załatwić jakaś mityczna zdolność na „i”.”